niedziela, 26 lutego 2017

Wyobrażenia a rzeczywistość - szczeniak.


Wreszcie nastał ten dzień, kiedy pojechaliśmy po tego małego gnojka i o dziwo, wszystkie moje oczekiwania różniły się od tego, jak to na prawdę wygląda. Korzystając z tego, że mały terrorysta ładuje swoje baterie, uznałam, że czas napisać kilka słów, bo jednak pewnie nie tylko ja mam/miałam takie wyobrażenia, a rzeczywistość okazała się inna.

Po pierwsze, pakowałam się na drogę jakbym miała tam zostać kilka dni z tym szczylem. Prawda jest taka, że jedyne co mi było potrzebne, to obróżka (u mnie ok 20cm), pas samochodowy dla psa vel smycz na postój, maty dla szczeniaków i duuużo papieru oraz mokrych chusteczek. Levente nie sikał w drodze, natomiast w samych Czechach bardzo źle znosił drogę - wszelkie zakręty, skręty, slalomy i co tam jeszcze nie było, były dla niego bardzo męczące. Hodowla znajdowała się na samym szczycie góry, więc nic dziwnego, że slalomy go wykończyły, jak nawet mam zawróciły w głowie i brzuchu. Do tego doszedł stres, więc nic dziwnego, że tak się stało. Byłam pod dużym wrażeniem, że ponad trzy godziny wytrzymywał z pełnym pęcherzem, bo wysikał się dopiero pod domem.

Jego zachowanie też mocno mnie zdziwiło. Byłam przygotowana na bieganie w krótkim rękawku na pole z sikającym psem po drodze, ale okazało się, że Levente ślicznie pokazuje, co chce. Nie spodziewałam się, że będzie sygnalizował chęć wyjścia na dwór, jednak gdy tylko chce mu się siku lub kupę, to od razu piszczy. W dzień latamy na pole, natomiast w nocy idzie na matę, ale co mnie również zaskoczyło, czeka na mój sygnał, że może iść na mate. Gdy już bardzo nie może, to idzie sam, ale tak to siedzi, patrzy się na mnie i czeka na pozwolenie. Nadal, jak to szczeniak, zdarzy mu się siknąć poza matą, jednak jest to bardziej moja wina, niż jego - dwa razy zdarzyło mu się w nocy, bo nie zdążyłam zebrać się z łóżka, by odesłać go na matę, do tego dzisiaj rano źle odczytałam jego sygnały, myślałam, że piszczy przez tęsknotę, a okazało się, że po prostu zachciało mu się kupkę i wybrał sobie salon na oddanie potrzeby. Później jednak i tak drugą zrobił na polu, więc matka i tak jest dumna!


Myśląc o szczylu, miałam obraz trochę przestraszonego knypka, który będzie chciał być ciągle przy mnie i będzie się bał wszystkiego, co nowe. Tutaj napotkałam kolejne zdziwienie - oczywiście śledzi osobę, która się nim opiekuje, ale gdy siedzę z nim w pokoju, to wcale nie chce leżeć ze mną w łóżku. Lubi sobie poleżeć na podłodze, porzucać sobie zabawkę po pokoju, pogryźć meble i takie tam szczeniaczkowe sprawy. W nocy prosi, żeby wziąć do go łóżka, ale po małej drzemce znowu prosi, by mógł wrócić na swoją ulubioną podłogę. Wchodzi do klatki, bawi się w zagrodzie, mimo że nie ćwiczyłam z nim tego, sam je wybiera, szczególnie, że daję mu tam jeść, pić, no i oczywiście ma miejsce na sikanie. Gdy śpi, mogą strzelać i walić, jego to nie interesuje, nie budzi się, oprócz tego, że gdy usłyszy jak ktoś idzie, to już tym się można troszkę zainteresować, ale to tylko dotyczy pokoju, w którym śpi. Aut się nie boi, ptaków też, jak na razie nie zauważyłam, by coś go stresowało czy coś mu przeszkadzało. Niedługo pójdziemy na dalszą eksplorację świata, ale czekamy choćby na drugie szczepienie.

Jak na razie jeszcze nic nie ćwiczyliśmy, sobota była bardzo męcząca, ponieważ trzeba było przeżyć drogę, nowe miejsce i tak dalej. Dziś, czyli w niedzielę, wprowadziliśmy surowe mięso, więc dodał sobie trochę warzywnej diety jedząc trawę, a co za tym idzie - czekam z niecierpliwością na mały zwrot tego, co zjadł wcześniej. Oprócz tego jest wszystko w porządku, rozpisana dieta się sprawdza (podaję mu samego zmielonego królika, w następnym tygodniu podam mu kurczaka, a później to się pomyśli). Na razie nie dodaję suplementów, czekam na rozwój mięsnej sytuacji, jak znosi te gatunki. Nie wybrzydza, jednak z hodowli wyniósł zwyczaj "walki" o jedzenie - gdy spadło mu mięso na podłogę, chciałam podnieść do miski i nie ugryzł mnie ani nie zawarczał, ale szybko złapał to mięso, jakbym zaraz miała mu je odebrać. Nad tym trzeba będzie popracować jeszcze. Do tego super się szarpie, potrafi się sam sobą zająć, gryzie meble, ale pracujemy nad tym, jest pełen miłości i jest małą torpedką. Nie ma wrodzonego aportu i gdy się z nim bawię, to zabawka ma dla niego znaczenie tylko wtedy, gdy ja jestem, gdy jest sama to już nie ma takiego znaczenia, woli popędzić za mną, niż dalej leżeć i gryźć sobie szarpak. Do tego pięknie wymienia się zabawkami, w czym pomaga właśnie to, że nie interesuje go sama rzecz, ale zabawa ze mną. Wiele trzeba będzie wyćwiczyć, no ale i tak duma mnie rozpiera! Do tego jedną z jego ulubionych zabawek jest szarpak, którego sama zrobiłam, więc tym bardziej jest uroczy!

Muszę się spytać, bo bardzo mnie to ciekawi - czy tylko mój pies tak ma, że ładuje się za szybko w porównaniu do tego, ile może wytrzymać na chodzie? Półtorej godziny snu w nocy to za mało jak dla mnie, by się wyspać, ale on po takim czasie znów jest gotowy do zabawy. No i właśnie, o wilku mowa, bo właśnie wstał i dopomina się o wyjście na dwór! Co za mądre dziecko :)

Kasia szczekamy