poniedziałek, 13 marca 2017

Podsumowanie pierwszych dwóch tygodni z BARFEM #1


Od samego początku wiedziałam, że mój pies będzie jadł surowe mięso. Nie wiem czemu, ale było to dla mnie oczywiste, odkąd dowiedziałam się o samej inicjatywie zwanej barfem. W moim postanowieniu utrzymało mnie również to, że w hodowli dostawały małe szczylki od razu mięso, więc miałam łatwiej - nie musiałam martwić się przechodzeniem z suchej na surowe. Nie przedłużając, chciałabym podzielić się z wami pierwszym podsumowaniem barfa i przeanalizować, co się sprawdziło, a co nie, czego się bałam, a wcale nie musiałam.




W pierwszy dzień u mnie Levente dostał dwie garści suchej karmy Brit. Nic się po nich nie działo, zjadł ze smakiem.
Na drugi dzień dostał mięso z królika, bo akurat to miałam bez kości. Bez żadnych suplementów, dodatków, samo mięsko. Na początku dawałam ok 300/350g. Ważył ok 3,6kg, więc więcej, niż powinien, ale przyjęłam licznik 7% wagi ciała mniej więcej. Później dostawał to samo na trzeci i czwarty dzień.
Piąty dzień dalej był pod znakiem królika, ale wprowadziłam mały kawałek szyjki indyczej. Pierwsze kości, strach, czy da sobie radę, jaka będzie kupa i jak to w ogóle będzie wyglądać. Poszło mu super, zajął się na trochę tą szyjką, później wszystko było w porządku.
Dzień szósty powitał nas lekko rzadką kupą, ale winowajcą były smaczki z Alphy, co dziwne nie podchodzą mu gdy są "mokre", ale jak pokroiłam rano i dałam mu na wieczór już "wysuszone", to nic się nie działo w brzuszku, więc tak teraz wykończymy te opakowania i będziemy kupować już same Chewies, a także jabłkowe i bananowe smaczki, bo to mu podchodzi najlepiej na razie. Przy okazji powiem, że dziennie daje mu mniej niż mała garstka smakołyków, a czasami to w ogóle jest z 6-7 kostek Chewies, ponieważ kroję je na malutkie kawałki - szczylek ma dostać nagrodę, ale nie chce go przekarmić.
Dzień siódmy i nowy rodzaj mięsa, czyli kurczak (sama pierś). Do tego po dobrze przyjętym kurczaku weszły suplementy - drożdże i czystek. Również nie miał po nich żadnego problemu, a także nie wybrzydzał przy jedzeniu, zjadł wszystko i wylizał miseczkę.
Przez kilka dni schemat powtarzał się, dopiero w dniu dziesiątym dałam mu kolejną szyjkę indyczą, czyli raz na tydzień tak jakby. W środę tj. dzień 11 skończyło się mięsko z kurczaka, więc dostał pierś z indyka. Mięso znowu się przyjęło, nie było problemów, więc gdy skończył tę porcję, w sobotę wprowadziłam mięso z indyka ale z małą ilością zmielonych kości. Martwiłam się, czy nie będzie zatwardzenia i ogólnie problemów, ale kupa wyglądała jeszcze lepiej, niż przy samym mięsie, więc najwyraźniej służy mu taka opcja. Dalej dostawał te same suplementy.
Dzisiaj, tj. 15 dzień u mnie, dostał również pierwszy raz troszkę hemoglobiny. Jutrzejsza porcja ma już pełną dawkę, zobaczymy jak to się przyjmie, ale to już pewnie będzie w kolejnym podsumowaniu, ponieważ na wszystko patrzę z dłuższej perspektywy, a nie tylko kilku godzin.

Podsumowując w skrócie, moje menu wyglądało tak:
2-6 dzień - mięso z królika
5 dzień - mała szyjka indycza poza posiłkami głównymi
7 - 10 dzień - mięso z kurczaka (pierś)*
10 dzień - kolejna szyjka indycza po za posiłkami głównymi
11 - 13 dzień - mięso z indyka (pierś)*
14 - 15 dzień - mięso z indyka zmielone z małą ilością kości*, pierwszy raz mała ilość hemoglobiny z Pokusy.

* Suplementy: drożdże i czystek zgodnie z obliczeniami na opakowaniu, czyli ok 1g każdego.

Do 13 dnia dostawał ok 350 gram. Odkąd zaczęłam dawać mielone z kością, porcja zmieniła się i teraz podaję mu 400 gram. Wiąże się to z tym, że jego waga również przez ten czas wzrosła. Prowadzę system czterech posiłków: o 8, 12, 17 i 22. Wiadome, że nie podaje o równych godzinach, zależy od tego, jak Levente śpi i jak to wygląda w ciągu dnia. Czasem musiałam przesunąć godziny ze względu na wizytę u weterynarza, więc nie trzymam się tego kurczowo. Myślę, że za jakiś czas przejdziemy na trzy posiłki, może od 6 miesiąca, ale do tego czasu będę zmieniać wartość procentową mięsa, więc nie będzie się już ta dawka zmieniała. Później wejdą dwa posiłki, a później albo jeden, albo dalej dwa, zobaczymy, jak Levente będzie się czuć.



I pewnie większość osób interesują wydatki, dlatego już lecę z małymi obliczeniami:
Mięso z królika - dwie tuszki królicze bez głowy, kości wyrzuciłam, mięso odkroiłam i zmieliłam - koszt 8zł za sztukę, jeden królik miał ok 1,5kg.
Mięso z indyka (pierś) i mięso z kurczaka (pierś) jak wiemy, piersi są bardzo drogie, do tego kupowałam w normalnym sklepie mięsnym, ponieważ nie miałam możliwości zamówienia grupowego w tamtym momencie, więc za 4kg mięsa zapłaciłam ok 40zł. Dużo, ale to moja wina, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Więcej tego błędu nie popełnię!
Mięso z indyka mielone z kośćmi - zużyłam do tej pory 800g, a kilogram kosztuje 4zł.
Indycze szyjki - kosztowały grosze, kilogram 4zł, mam duży zapas zamrożony w woreczku, zużyłam na razie tylko dwie szyjki.

Podsumowanie: w przeciągu dwóch tygodni wydałam ok. 58zł i to tylko dlatego, że kupiłam piersi w normalnym sklepie mięsnym. Odliczając te piersi wychodzi 18zł, gdybym te 4 kilogramy zamieniła na te z zamówienia grupowego, za dwa tygodnie zapłaciłabym 34zł. Duża różnica, ale cóż, już się nauczyłam, że trzeba myśleć do przodu.

Następne podsumowanie będzie lepiej napisane, jednak teraz nie mogłam zebrać myśli, ponieważ nie zapisywałam sobie tego i to był mój błąd. Od teraz będę wszystko notować i dokładnie wam przekazywać. Mimo to, że nie jest to idealny post, chciałabym się z wami nim podzielić, ponieważ ja szukałam takiego postu, gdy myślałam nad barfem.
Nie znam się na diecie psów, waszym psom nie musi pasować to, co mojemu, inne psy mogą być uczulone na drób i tak dalej - udostępniam podsumowanie, żeby pokazać osobom, które się boją i nie są przekonane, że nawet taki mały troszkę ponad 2 miesięczny szczyl może jeść mięso i nie jest to nic trudnego i strasznego. Dalej czasem się boję i bardzo się bałam na początku, jednak mój strach był bezpodstawny. Najważniejsze, że małemu to służy i widać to między innymi właśnie po kupkach. Zamiast kilku w ciągu dnia, mamy dwie lub jedną piękną kupę (o ile może być piękna, ale w takich momentach doceniamy nawet to, co nasz pies wydala).

Dodatkowo, póki pamiętam, Levente podgryza sobie trawę na ogródku, jednak nie wymiotuje później, więc tym również się nie martwię. Kup nie je, ścian też nie, jest normalnym, zdrowym szczeniaczkiem.

Czekam również na wasze komentarze, bo może coś robię bardzo źle i o tym nawet nie wiem? A może macie jakieś pytania, coś, co was ciekawi, a nie poruszyłam tego w poście? Z chęcią odpowiem na wszystkie w komentarzu, ponieważ tak najłatwiej zobaczyć wiadomość od was. Teraz lecę spać, bo za chwilę znów trzeba wstać na kolejny posiłek małego... :)

*Na zdjęciu Levente wsuwa żwacza, który był prezentem dodanym do Dog&Sport. Uznałam, że lepiej nie dodawać zdjęcia krwistego mięsa, bo mogłoby niektórych zniesmaczyć. 

4 komentarze:

  1. Fajny pościk. Wiele razy myślałam czy przerzucić Kentucky'ego na barf, ale jak na razie dalej mówię "nie", zdecydowanie nie mam na to czasu i dla mnie wygodniejsze są granulki :)

    Pozdrawiamy: D&K:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, zachęciłaś mnie, żeby dodać w następnym podsumowaniu, ile zajmuje mi przygotowanie posiłku :D Dzięki :D

      Usuń
    2. O chętnie poczytam taki post :D

      Usuń
  2. Piszesz o barfie, więc nie ma co się przejmować, że kogoś może "zniesmaczyć" zdjęcie krwistego mięsa... ;)
    http://chartheros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Kasia szczekamy