niedziela, 7 maja 2017

Pierwsze koty za płoty... aport, choroba lokomocyjna.


Jak każdy właściciel psa wie, nie ma psów idealnych. Każdy ma swoje pozytywne i negatywne strony. Dużo osób na pewno ma takie problemy, jak ja, natomiast większość osób machnie ręką i pomyśli, że "pff, mój pies to umie, jakiś głupi ten jej szczyl", ale za to na pewno ma problemy w jakiejś innej sprawie. Chcąc wychować Leventego jak najlepiej, wolę nawet takie proste rzeczy wykluczać od razu, niż później się martwić, że coś narasta, a coś utrudnia życie. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego seria, ale z drugiej strony nie chciałabym, żeby Levente miał dużo problemów 😄


1. APORT.
Miałam tego pecha, że Levente nie miał wrodzonego aportu. Myślałam, że będę musiała się mocno użerać z nim, żeby wyrobić ten aport, ponieważ Levente nawet nie do końca lubił piłki. Na szczęście uratował nas pullerek i dysk z comfy od Basi <3
Zaczęliśmy od tego, że rzucałam mu pullerka. którego kocha najmocniej na świecie, i gdy wracał gdzieś w moją okolice z nim, to wtedy pokazywała mu dysk i nakręcałam go na niego (tj. skakałam, klaskałam, pukałam w dysk itp). Wtedy on puszczał pullerka i leciał za dyskiem. Sesje były krótkie, dosłownie kilka rzutów na raz, żeby też go nie przemęczać. Później wołałam do niego jeszcze "chodź chodź chodź" żeby do mnie podszedł i za każdym razem, gdy zbliżał się, nagradzałam go smaczkiem i drugim rzutem. Czasami gdy nie miałam dysku z comfy, to właśnie za każdym razem, gdy wracał z pullerem, nakręcałam go na smaczek w ręce. Byłam systematyczna, ale też nie naciskałam, bo aż tak na aporcie mi jeszcze nie zależy. Po jakichś 2-3 tygodniach, można powiedzieć że zajęło nam to jakiś miesiąc, Levente zaczął przynosić nie tylko pullerka, ale także PIŁKI! Wreszcie pokochał piłki nie tylko za memłanie ich, ale także jako obiekt, który musi złapać. Co najlepsze - nawet mój tata ostatnio przyszedł żeby pochwalić mechelka, że sam już przynosi mu zabawkę! Także jak widać, nawet rodzina zauważa różnicę.




2. Choroba lokomocyjna.
Kwestia nierozstrzygnięta - na razie dzielę się z wami radami, które ja dostałam od behawiorystki. U nas jest faktycznie lepiej, co dla mnie jest dużym osiągnięciem, ale nie przezwyciężyliśmy tego. Jeśli odniesiemy sukces, to pojawi się osobny post na ten temat.
Idąc po kolei, musimy przyzwyczajać psa do samego pojazdu - karmimy go tylko i wyłącznie w aucie, jeśli nie chce jeść, to zabieramy posiłek i dajmy mu go później (czyli jeśli ja karmiłam go wtedy 8, 12, 17 i 22, a Levente nie chciał zjeść o 8 w aucie, to kolejne podejście do auta było o 12 i wtedy już trochę zjadł).
Jeśli nasz psiak już dobrze radzi sobie z jedzeniem w aucie, możemy wprowadzić do auta sztuczki, czyli zabawę z psem. Nie radziłabym po prostu bawić się z psem w aucie - wydaje mi się, że później mógłby być jeszcze bardziej niespokojny i rozbawiony, jeśli za mocno na niego to podziała. Nawet tak łatwe jak łapa, target i tym podobne.
Jeśli widzimy, że pies czuje się już swobodnie w takim stanie rzeczy, warto odpalić auto i dalej ciągnąć to co poprzednio, czyli idąc od początku: jedzenie, później sztuczki.
Gdy odpalone auto już nie przeraża psa, czas na wycieczki. Na każdą, nawet 5 minutową wyprawę, dajemy psu aviomarin, który można dawać 3 razy dziennie. Co do podawania, to gdy Levente ważył 6,25kg weterynarz polecił nam dawać półtorej tabletki (1,5). Nie jest to opcja trwała, więc na dalsze wyjazdy typu z małopolski nad morze nie radzę wchodzić w aviomarin, wiem, że są jakieś lepsze leki, mocniejsze, które trzymają nawet do 12 godzin, ale z tego co mówił mi weterynarz, to na razie są niedostępne.
U nas zatrzymaliśmy się na poziomie takim, że jedziemy 15 minut bez wymiotowania na aviomarinie, ale za to Levente ślini się na tyle porządnie, że jestem cała mokra (lub cały mokry ręcznik). Już raczej nie lata po aucie, nie wyrywa się, więc to też można uznać za sukces w naszym wypadku. Mam nadzieję, że dalsze ćwiczenie pozwoli nam wyjść z choroby lokomocyjnej i że za jakiś czas pojawi się tutaj post o naszym sukcesie.

BONUS: pies palec! :D

Czy wy mieliście podobne problemy? Jak sobie z nimi poradziliście? A może macie jakieś rady, które u was pomogły z chorobą lokomocyjną? Będę wdzięczna za każdą radę!

5 komentarzy:

  1. U mnie było zupełnie na odwrót, ale problemy podobne. W samochodzie Spidi się tylko mocno ślini, a z aportem walczyłyśmy przez pół roku i do dziś nie ma idealnie :P.

    Powodzenia z chorobą lokomocyjną!
    Pozdrawiamy H&S | Merlaki

    PS Czemu nie pochwaliłaś się nowym sprzętem? :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, jak aport będzie wyglądać przy frisbee.. xD No u nas nie jest idealnie, bo czasem uzna, że jednak woli gryźć piłkę sam na poboczu i wtedy jest koniec zabawy xD

      Będę się chwalić, jak się nauczę go używać hehe :D

      Usuń
  2. Hehe, ciocia Basia widzi i czuwa B|
    UWAGA, KRYPTOREKLAMA!
    twodogsfurytale.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinnaś zmienić nazwę bloga, Ty zła matko!

      Usuń
  3. W mojej opinii każdy z nas kto jest właścicielem zwierzaka powinien robić dla niego jak najwięcej dobrego. Oczywiście zwierzak potrafi się odwdzięczyć jak tylko umie. Ja za każdym razem jeśli mam zamiar zająć się dbaniem o mojego psiaka to w sklepie groomerskim https://sklep.germapol.pl/ nabywam specjalne narzędzia do pielęgnacji mojego psa. Staram się mu poświęcać jak najwięcej czasu, aby był zadowolony i szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń

Kasia szczekamy