czwartek, 19 października 2017

Szczeniak - oczekiwania kontra rzeczywistość vol 2 - MÓJ PIES MA PROBLEMY.


Przeraża mnie to, że chcąc tak bardzo prowadzić bloga, jednocześnie nie mogę się zebrać do napisania choćby jednej, krótkiej notki, niezobowiązującej, stąd dziś wjadę z czymś mocnym, czyli problemy mojego psa - coś, o czym mało kto chce pisać, może dlatego, ze boją się przyznać, a może dlatego, że wolą udawać, że mają psa idealnego. Levente jest psem, który jest dla mnie darem od psiego boga i nie mogłam wymarzyć sobie lepszego kompana do życia i zabaw, natomiast jest coś, nad czym ciągle pracujemy, co już wypracowaliśmy i pewnie jeszcze w naszym życiu wyjdzie wiele problemów, ale jesteśmy gotowi stawić temu czoła!



Zacznę od rzeczy, nad którymi pracujemy, a później pokaże pewne sukcesy, żeby utrzymać równowagę w tym poście, żeby nie było, że się tylko chwalę!

1. MIŁOŚĆ DO LUDZI I PSÓW - przepraszam was bardzo, ale to skurwysyństwo przeszkadza mi w życiu jak nic innego. Odkąd tylko Levi do mnie przyjechał, nie pozwalam mu się witać z każdym, mamy swoje zamknięte grono, dotyczy to i ludzi, i psów, natomiast ten mały merle móżdżek uważa, że prawie każdy, nawet obcy na ulicy, jest jego wielkim przyjacielem, a co lepsze - często jest ważniejszy od mamusi (chociaż to zazwyczaj dotyczy psów, na szczęście jeszcze widzi we mnie nadczłowieka). Jako jego mami, mimo ogromu pracy w niego włożonej, muszę zrozumieć, że jego serduszko bije mocniej, gdy widzi innego psa i miłość zaślepia mu dobre wychowanie, przez co na 90% nie wróci do mnie po przywołaniu, a są takie przypadki, gdzie robię z siebie debila i chodzę krok w krok za psami, żeby złapać mojego szczeniaczka. HEH. Narzekam i narzekam, ale dodam, że po ciągłej ciągłej ciągłej pracy są rezultaty tak małe, że można zobaczyć je pod mikroskopem, ale są, więc nie poddajemy się i ciśniemy dalej, a do tego burdelek koli pięknie zaczął pracować w tłumie psów i ludzi! Ostatnie na krakowskich błoniach, wśród grup psiaków, ludzi i dzieci, Levente pracował ze mną jak nigdy dotąd, a gdy się zmęczył, zamiast uciec ode mnie, jak pewnie zrobiłby to kiedyś, wybrał położenie się przy aparacie i poczekanie, aż zbiorę rzeczy i zacznie się trening psychiczny, na wyciszenie rozbawionego ciałka. Wracając na mieszkanie, przez całe 10 minut, olewał ludzi, szedł sam z siebie jak obidog przy nóżce patrząc mi w oczy, dostawał mnóstwo pochwał i dużo żarełka, po czym pod mieszkaniem przejechał chłopak na deskorolce i... czar prysł. Przypomniał sobie, że ludzie istnieją, a do tego gdy szukając kluczy, próbowałam poradzić sobie jedną ręką z bestią, jaka się obudziła w Levim, jakiś Pan uznał, że podejdzie, zapyta czy... przypilnować mi psa. Oj nieświadomy, nawet nie wiedział, co zrobił, szał Leventego powiększył się i uznał, że ten Pan to chyba jakiś jego zaginiony brat, długo zajęło mi wyciszenie go i oznajmienie mu, że "nie Levi, nie znasz tego Pana, ten Pan już poszedł i nigdy nie wróci *oby*". W treningu nie pomagają nam też osoby, które idą po mieście do małego parku z psem bez smycz, który uznaje, że Levi to idealny pies do zabawy, kusi go już z drugiego końca parku, ale z drugiej strony, dzięki takim rozproszeniom widzę, jakie Levi ponosi sukcesy, że jednak to moje tyranie diabelskie daje rezultaty i że ten psiak jeszcze ma w sobie trochę litości dla mnie.
Miłość ta wiąże się także z nagminnym skakaniem na ludzi. Teraz rodzi się pytanie, czemu nie oduczyłam go tego do tej pory? Ależ oduczyłam. Tylko że on nie jest głupi i wie, że rodzina i przyjaciele, którzy sobie na to nie pozwalają, to nie obcy człowiek na ulicy i przecież warto sprawdzić jego granice i jednak sobie poskakać nie zważając na słowa mamusi, no bo przecież nowy znajomy się na to zgadza i jeszcze go za to nagradza.
Mówiłam już, że nienawidzę obcych osób pchających się z łapami do mojego psa?

2. SZAŁ NA SMYCZY - czasem w OGROMNYM tłumie, gdzie nawet zapałki nie da się włożyć pomiędzy ludzi, Levi ma manię ciągnięcia na smyczy... w bok. Nie ma się co rozpisywać, bo jeśli o to chodzi, to kwestia chwili, żeby się tego w 100% wyzbyć, więc po prostu to tu zostawię, tak dla potomnych.

3. O, STRACIŁEM MÓZG - są momenty, w których Levente bardzo traci mózg, ale na szczęście potrzebna jest chwila, żeby jednak ten mózg wrócił. Chwila teraz, ponieważ już nauczyłam się, jak zapobiegać szałowi, a jeśli już wystąpi, to jak szybko go zakończyć. Taki przykład: idziemy sobie na błonia, ale żeby przejść na drugą stronę ulicy, trzeba przejść na pasach przez aleje. Jeśli akurat stoimy na czerwonym świetle przy pasach, to gdy auta ruszą i zrobi się ich duże natłoczenie, plus do tego dodam dźwięki tramwajów i tak dalej, Levente nagle zaczyna świrować, przez co gdy zmieni się na zielone światło dla pieszych, ciągnie jak ciągnik przez te pasy i można było do niego strzelać, a on i tak był w amoku. Teraz wystarczy upomnienie go smyczą (w sumie zaciskiem i smyczą, jak pociągnie, to martingale go przydusi, więc sam wie, że coś jest nie tak), ale problem ten nawraca się, więc uważam, że jeszcze długa droga przed nami, by się go pozbyć. Domyślam się, że to wynika z małego natężenia tłumu/ilości aut itd gdy był szczeniakiem. W Krakowie mieszkamy od września, a Levente z racji swojej choroby lokomocyjnej nie mógł za bardzo jeździć na socjal gdy był młodszy, starałam się jak najlepiej przygotować go do życia i tak jest, natomiast poznał nową sytuację z mnóstwem bodźców na raz i musi wziąć to na swoje barki z moją pomocą i przezwyciężyć to coś (może strach? ciężko to nazwać).

4. MAMI, CZEMU CI LUDZIE MNIE ZOSTAWIAJĄ? - Levente nie rozumie kwestii wychodzenia innych ludzi na różnych stacjach gdy jedziemy pociągiem. Nie rozumie, czemu Ci kochani ludzie go zostawiają, czemu wychodzą do swoich domów, a nie jadą z nim do końca, nie skaczą po nim po kolorowej tęczy. Bodziec odbierany przez jego wzrok jest tak mocny, że panika jest tak wielka, że na prawdę długo zajmie nam oduczenie go tego. Wcześniej nie było takiego problemu, więc ciężko mi stwierdzić, skąd taka zmiana, skoro jazdę pociągiem dobrze zna już od dawna, do tego przyszła ona z takim jebnięciem, z taką siłą, że aż byłam zaskoczona. Jak to mówią jednak, zawijam kiecę i lecę, ćwiczymy, ćwiczymy, ćwiczymy i jeszcze raz ćwiczymy i będziemy do zasranej śmierci ćwiczyć, jeśli będzie taka potrzeba (chociaż myślę, że moje metody są bardziej skuteczne, a jak nie moje, to mądrych głów jeszcze bardziej skuteczne).

Teraz problemy na mniejszą skalę, czyli takie duperelki, które są szybkie do przerobienia, ale mamy mało możliwości, by uczestniczyć w takich rozproszeniach w tym momencie.

5. Czasem Levente denerwuje się gdy widzi, że inny pies np szarpie się ze swoim właścicielem lub jak już ma dość patrzenia na innego psa na agilitkach. Wtedy zaczyna się lekka frustracja, trochę jakieś popiskiwanie, raz nawet szczeknął niegrzeczny, natomiast jest to na tyle mały problem, że kilka spotkań i zapomnimy o tym na zawsze. Już jest duży progres, ale akurat teraz mamy przerwę od takich spotkań.

6. Nie toleruje innych psów podczas żarcia - to kwestia, której nie tykam się sama, czekam na spotkanie z behawiorystą i decyzją, co robić. Podczas jedzenia, mogłabym wsadzić mu rękę w miskę/gardło, a on i tak nic mi nie zrobi, przestanie jeść, nie zawarczy, nie zrobi nic, tylko położy uszy po sobie, jakby to on zrobił coś złego. Do tego nie ma problemu, gdy raz dostaję nagrodę on, a raz jakiś inny pies, nawet jeśli ich pyski są mega blisko siebie. Natomiast problem jest, gdy np karma wysypie się na trawę, Levente zaczyna ją jeść, a nagle podchodzi jakiś inny pies i choćby ją powącha - wtedy Levente, jako że jest cipą, nie zrobi nic innego, tylko postraszy, ale robi to i martwię się, bo nie chciałabym konfliktów przez to w przyszłości. Podobno jest to u niego prosta sprawa do oduczenia, więc mimo wagi, jaką nosi, dałam ją do kategorii łatwizn. Nie wynika ona z agresji ogólnej - Levente boi się nawet maltańczyka, da się zgwałcić psu, byleby tylko pieseł go kochał, tak samo nie powącha pierwszy, tylko czeka, aż drugi pies mu na to pozwoli. A gdy witał się z yorkiem, któremu coś się nie spodobało i uroczo szczeknął groźnie... Levente prawie wylądował w moich rękach, tak podskoczył :P Pipa jest, więc nie dziwię się, że ludzie biorą go ciągle za suczynkę.


Teraz sprawy rozwiązane, ale tak na szybko i pobieżnie, bo nie ma się co nad sukcesami rozdrabniać, bo mamy je ciągle, większe i mniejsze, wyliczając je mogłabym pisać 50 lat, a i tak nie skończyłabym się chwalić, więc dla równowagi dodam kilka faktów o naszej pracy.

1. JAZDA AUTEM - Levente miał i ma chorobę lokomocyjną, natomiast w tym momencie oprócz tego lubi jeździć, lubi rozglądać się za autami przez szyby bagażnika, lubi polizać nas w ucho przez dziurę w siedzeniach i nawet potrafi zasnąć. Levi normalnie jeździł w klatce, natomiast klatka stoi teraz w mieszkaniu, a auto jest w domu rodzinnym, więc siłą rzeczy nie jestem w stanie co tydzień przewozić klatki, a szczególnie jak np wracam w piątek pociągiem, a w sobotę jadę w drugą stronę, to nie myślę do końca o tym, by nadrabiać ponad 2 godziny po metal. Jak będzie mnie stać, to kupię mu full wypas klatkę specjalnie pod auto, jak już je sobie kupię (wreszcie) :P

2. KLATKOWANIE I ZOSTAWANIE SAMEMU - Levi nie miał nigdy lęku separacyjnego, ale mieszkając w domu rodzinnym, prawie ciągle z kimś był. Nagle wyprowadzka do wielkiego miasta, małego mieszkania i uświadomienie sobie, że musi zostawać sam na około 6-7-8h sam codziennie. Bałam się, jak sobie poradzi, szczególnie że klatkę miał totalnie spaloną przez chorobę lokomocyjną. Przed wyprowadzką pracowałam z nim dużo na materiale, później przeniosłam to na metal, no i w pierwszy dzień został rzucony na głęboką wodę, został na kilka godzin sam. Gdy wychodzimy nie drze mordeczki, nie niszczy nic w klatce, właściwie nawet się nie bawi, czasem się napije - po prostu śpi i odpoczywa, regeneruje się, żeby po naszym powrocie rozwalać mieszkanie z radości latającą dupką w lewo i prawo.

3. PASIENIE AUT, rowerów, hulajnog itp - to sukces nad sukcesy, zwieńczenie bardzo ciężkiej pracy, do tego dumna jestem, że dałam sobie z tym radę sama, metodą prób i błędów, ale wreszcie osiągnęłam sukces.

4. ŻYDZENIE i "KRADZIEJOSTWO" - z tym też było ciężko, ale teraz przynajmniej spokojnie mogę zostawić obiad na stole, iść do łazienki, wrócić i dalej mieć go w nienaruszonym stanie, a także mogę spokojnie położyć się w łóżku i jeść na przykład czekoladę. Oczywiście, że pies jest cały czas blisko... no bo przecież kiedyś może zmienię zdanie i jednak czymś go poczęstuje, to Levi czuje, że warto trzymać się najbliżej jak się da.

5. WRESZCIE ZE MNĄ ŚPI! - tutaj w sukcesie pomogło mi mieszkanie i duża kanapa. Problemem było to, że dziecko moje drogie nie mogło odnaleźć się na za małym łóżku jednoosobowym (które zabierał mi w 95% i tak), natomiast więcej miejsca i lekki chłodek kamienicy zachęcił go, by spędzać czas na moje głowie, zajmując całą moją poduszkę. Tak, śpię bez poduszki albo wpycham się na poduszkę Patryka tylko po to, by nie poruszyć Leventego, bo moje serce krwawi, gdy wybiera klatkę do spania - to jak nóż w plecy.


Mimo problemów, jakie napotykamy na swojej drodze, myślę, że Levente jest mega bezproblemowym psiakiem, nie miał żadnych schiz, nie ma żadnych większych problemów, a jeśli jakiś się pojawi, to bardzo szybko się go pozbywamy - jest bystry i karny, więc wiele mu nie trzeba. Większość rzeczy to kwesta mnie samej, często narzekałam sobie na Leventego po czym zdawałam sobie sprawę, że problem jest we mnie, a nie w nim, dzięki czemu w tym momencie wszystkie problemy dzielę przez dwa, na mnie i na niego, nie ma winy po jednej stronie. Tworzymy drużynę, więc narzekając na niego, tak na prawdę narzekam na siebie. No ale jak nie ma psów idealnych, tak właścicieli też.

Rzucam się na pożarcie, czekam żeby się dowiedzieć, jaka to ja jestem zła, niedobra i nie zasługuję na psa! *niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie popełnił błędu i nie miał ŻADNYCH problemów ze swoim psem :D

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Decydując się na psa powinniśmy pamiętać o regularnej pielęgnacji jego sierści. Warto wiedzieć, że odpowiednia kondycja sierści oraz skóry jest oznaką zdrowia psa. Ja swojego pupila systematycznie czeszę oraz szczotkuję przy użyciu specjalnych akcesoriów groomerskich, które kupiłem na https://sklep.germapol.pl/. Szczotkowanie psa poprawia ukrwienie jego skóry, a także usuwa zbędne, martwe owłosienie z jego sierści.

    OdpowiedzUsuń

Kasia szczekamy